piątek, 20 listopada 2015

Najcudowniejsza suknia marzeń - happy end :)

W poniedziałek przed ślubem towarzyszył mi stres i podekscytowanie. To był termin odbioru sukni. Kiedy ją zobaczyłam niemal oniemiałam z wrażenia. Wisiała, najpiękniejsza wśród pięknych. Nie mogłam się doczekać, kiedy ją przymierzę!

Pierwsze wrażenia - do gorsetu trzeba się chwilę przyzwyczajać ;P Musi być ściśle dopasowany, ciasno zasznurowany. Za to jak bardzo podrkeśla talię! Zaznacza kobiecą sylwetkę.

Fiszbiny idealnie dopasowują się do kształtu ciała eksponując atuty. Sercowy kształt dekoltu świetnie modeluje biust, zaś delikatna koronka na jego środku daje gwarancję, że żadne wścibskie spojrzenie nie zawędruje tam, gdzie nie trzeba ;) To wszystko razem wzięte daje komfort zabawy.

Ukoronowaniem dzieła jest długi, dwumetrowy welon. Spływa on od czubka głowy do samej ziemi. Jego koronka tworzy pionową, strzelistą linię, co pomaga optycznie wydłużyć i wysmuklić pannę młodą. Poza tym - mam ogromną słabość do koronek, nie mogłam zrezygnować z przyjemności wykorzystania ich tutaj :)

O welonie warto pamiętać również wybierając fryzurę. Na pierwszym czesaniu próbnym fryzjerka zaproponowała mi piękne romantyczne upięcie.

Niestety nie pasowało do welonu, który potrzebował podparcia na czubku głowy. Druga wersja okazała się dużo lepsza.

Przyszedł czas na dodatki. Po raz kolejny z pomocą przyszła mi Monika. W jej salonie dobrałyśmy niesamowity komplet w stylu retro - bajeczny!

Z tego miejsca muszę uprzedzić, że nakładanie sukni ślubnej nie należy do zajęć najprostszych. Niezbędna jest pomoc druhny! Wiązanie gorsetu może zająć nawet kwadrans!

Radzę również założyć buty przed suknią, inaczej kończy się to tak:

Suknia spisała się znakomicie! Czułam się w niej kobieco i delikatnie, niczym księżna. Mój mąż był również oczarowany :)

Usłyszałam naprawdę wiele miłych słów od wielu gości. Nie zmieniłabym nawet najdrobniejszego szczegółu tej sukni. Z całą pewnością mogę stwierdzić, że przerosła nawet moje najśmielsze marzenia :)

Dajcie znać, co sądzicie o mojej sukni :) A jak było z Waszymi? Być może jesteście teraz na etapie przygotowań do ślubu - śmiało możecie szukać tu podpowiedzi i pomocy - pytajcie! :)

Pozdrawiam!

piątek, 6 listopada 2015

Najcudowniejsza suknia marzeń! Odsłona pierwsza :)

Hej!

Wróciłam. Wróciłam mam nadzieję już na dobre :) Wróciłam z nowym nazwiskiem, zmienionym stanem cywilnym i bardzo szczęśliwa :D

Dziś chcę opowiedzieć Wam o sukni, która jest obiektem marzeń prawie każdej dziewczynki. W życiu kobiety jest towarzyszką w jednym z najszczęśliwszych dni. Tak, mowa o sukni ślubnej :)

Ja również od przedszkola zastanawiałam się jaką kreację wybiorę. Fascynowały mnie początkowo disnejowskie księżniczki - miękkie materiały, upięte kwiaty. Później marzyłam o sukni - syrenie. Przyszły też szalone lata 90te, a z nimi teledysk moich ulubionych Guns'ów. Do tej pory mam sentyment do tych czasów :)

Rysowałam mnóstwo projektów sukien, szkicowałam w brudnopisach gdy tylko miałam jakiś pomysł i dobry nastrój. A pomysłów było mnóstwo. Do czasu.

Kiedy przyszedł dzień, w którym najlepszy mężczyzna świata poprosił mnie, bym została jego żoną, po opadnięciu niesamowitych emocji, kiedy już łzy szczęścia oschły... Gdy usiłowałam wyobrazić sobie swoją suknię miałam w głowie niesamowitą pustkę! Wszystkie wcześniejsze projekty wydawały mi się niepasujące do mnie. Wyrosłam z nich, nie czułam już tego klimatu. Co robić?

No i zaczęło się :) Przeglądałam miliardy sukien ślubnych na internecie, w czasopismach. Przemierzyłam z siostrą-druhną kilometry (dzięki Sis! :)), drepcząc od salonu do salonu i mierząc kolejne fasony sukien. Obejrzałam chyba wszystkie możliwe odcinki "Say Yes to the Dress" - jeszcze wtedy nie było polskiej edycji. Długo szukałam inspiracji. Powoli, bardzo powoli tworzył się w mojej głowie obraz ideału.

Od początku wiedziałam, że musi to być suknia stworzona specjalnie dla mnie, według mojego osobistego projektu. Znalazłam specjalizującą się w tym krawcową - połowa sukcesu. Wyjaśniłam o co mi chodzi. Pozostała kwestia wyboru odpowiednich materiałów. Dostałam próbnik tiulu. Szybko wybrałam najbardziej odpowiedni. Z koronką nie było tak łatwo - całe szczęście, że pomagała mi moja znajoma, która pracuje w salonie sukien ślubnych - dziękuję Moniko! :) Gdy pojawił się dostawca żadna nie pasowała do mojego projektu. Jedna jedynie miała szansę, ze względu na idealnie pasujące do gorsetu wykończenie - świetnie dobrany kształt. Poniżej widać ją na przykładowym gorsecie.

Niestety dodano do niej srebrne aplikacje, co zupełnie mi się nie podobało, gdyż w moim odczuciu na sukni wyglądają jak czarne kropki. Trzeba by było je odpruć tracąc jednocześnie efekt blasku.

Musiałam czekać jeszcze miesiąc na nową kolekcję - na szczęście opłacało się. Wybrana przeze mnie koronka wspaniale wpasowała się w kształt sercowego dekoltu. Była przepiękna!

Zależało mi na wyraźnych kształtach kwiatów oraz delikatnym połysku. Zastosowano w niej aplikacje z bardzo drobnych perełek oraz bezbarwnych, mieniących się w słońcu koralików. Po prostu cudo!

Dobrałam również do welonu koronkę idealnie pasującą do kompletu. Będzie zamykać całość kompozycji ;)

Nareszcie przyszedł czas na długo oczekiwane pierwsze przymiarki! Profesjonalne szycie!

Bajkowa spódnica z przepysznym puszystym tiulem :D Mój mężczyzna jest ode mnie o głowę wyższy, dzięki czemu mogłam sobie pozwolić na trochę objętości :) Zrezygnowałam jednak z koronki na dole - to byłby już nadmiar szczęścia - wykończyłam nią za to brzegi welonu.

Gorset bazuje na trzech parach fiszbin - trzyma się doskonale, nie opada. Przepiękny wykrój dekoltu.

Tył sukni zdobią proporcjonalne do mnie, bardzo drobne, wręcz misternie utkane pętelki wiązania.

Całość tworzy pionowe, wyciągające i wysmuklające linie.

Gdy zobaczyłam bazę stwierdziłam, że mogłabym nawet w tej wersji iść do ślubu. A to dopiero początek :)

Kolejna przymiarka również mnie zaskoczyła. Może nawet bardziej... Kiedy weszłam do salonu rozejrzałam się po nim i z nutą niepewności w głosie oraz przerażeniem w oczach zapytałam wskazując wieszak - to moja suknia? Była zupełnie inna, niż planowałam. Ściśle poutykane koronki oblepiały cały gorset tworząc bezkształtną masę... Dobrze, że była ze mną siostra - pomogła mi opanować się i jeszcze raz, na spokojnie wytłumaczyć krawcowej moją wizję. Jak dobrze, że każdy fragment koronki był przymocowany jedynie szpilką. Zabawa zaczęła się od nowa.

Trzecia przymiarka - ufff, jest! Moje marzenie urzeczywistniło się! Pozostały już jedynie drobne, kosmetyczne poprawki.

Tył sukni - koronkowy fragment przy wiązaniu - został zwężony.

Krawcowa dopasowała również długość tiulu do mojego wzrostu.

To prawdziwe dzieło niemal haute couture! Każdy milimetr się liczył, każdy fragment był dokładnie omówiony. Teraz pozostało jedynie uzbroić się w cierpliwość i czekać, aż misterna praca zostanie ukończona.

Ale o tym za dwa tygodnie :)