piątek, 18 grudnia 2015

Propozycja wigilijna

Hej :)

Nie wiem jak Wy, ale ja już odliczam z niecierpliwością dni do świąt. Nie mogę się ich doczekać!

Dla mnie to czas naprawdę wyjątkowy. Odkąd sięgam pamięcią w mojej rodzinie waga Bożego Narodzenia była podkreślana na wiele sposobów. Jedliśmy potrawy, które były przygotowywane jedynie raz w roku, łamaliśmy się opłatkiem, śpiewaliśmy kolędy i chociaż nie raz byliśmy w gronie jedynie najbliższych osób zawsze, ale to zawsze byliśmy odświętnie ubrani. Chciałabym podtrzymać te tradycje :)

Pokażę Wam dziś jaką stylizację przygotowałam na najbliższą wigilijną kolację.

Ma być elegancko, stąd granat. Sukienka (H&M) ozdobiona jest wyrazista koronką, która przyciąga uwagę do góry sylwetki. Dół stanowi gładka, nieco marszczona spódnica. Sprawdzony trik dla niewysokich dziewczyn - jeśli ma się coś dziać, to w górnej partii sylwetki.

Rękawek 7/8 podkreśli nadgarstki. Do tego szare rajstopy plus czarne szpileczki.

Świątecznego charakteru dodaje biżuteria. Kolczyki i zawieszka w starym stylu, do którego mam wielką słabość.

Pierścionek - również z szafirem. Cała biżuteria jest prezentem :) W takim dniu warto pamiętać o wdzięczności za upominki. Osobie, która nam wręczyła tego typu podarunek z pewnością zrobi się miło, gdy zobaczy, że z niego korzystamy ;)

Wykonałam naturalny makijaż oczu - jedynie tusz do rzęs. Usta podkreśliłam błyszczykiem w kolorze zimnej czerwieni. Wybrałam lakier do paznokci w nieco ciemniejszym odcieniu.

Zdecydowałam się na upięcie z warkoczy. Jest wygodne i daje pewność, że przetrwa aż do pasterki. Tak na marginesie tradycję chodzenia na pasterkę też bardzo lubię ;)

A tutaj link do fryzury :)

Napiszcie co myślicie o takiej stylizacji. Jak zawsze jestem otwarta na Wasze uwagi :) Miło mi będzie, gdy podzielicie się swoimi pomysłami na święta.

Przedświątecznie życzę Wam, żebyście zdążyły na spokojnie pomalować paznokcie ;) A tak na poważnie - błogosławionych świąt!

Pozdrawiam!

piątek, 4 grudnia 2015

Wyrazista codzienność

Hej :)

Lądujemy z tematem wielkich wydarzeń. Dziś będzie propozycja na co dzień, do pracy bądź uczelnię.

Postawiłam na minimalizm i wyraziste kolory. Baza jest prosta, wręcz szkolna. Biały top (H&M), do tego granatowa spódnica (H&M).

Granatowa, pakowna torebka. Miłym małym akcentem jest brelok - serduszko. Buty - czarne, skórzane, wiązane. Szpiczasty czubek wysmukla nogi. Obowiązkowo obcasy, ale bez przesady, 4 cm wystarczą. Przecież musi być wygodnie!

Rajstopy w kolorze szarości, kryjące matowe - łagodnie dopełniają całość.

W roli głównej - trudno to przeoczyć - czerwoniasta narzutka (Top Secret) z rękawkiem 3/4 odsłaniającym nadgarstek.

Biały naszyjnik z tworzywa subtelnie dodaje kobiecości. Do tego urocze kolczyki serduszka z motywem kwiatowym.

W kwestii makijażu postawiłam na klasyczną delikatną kreskę na oku i moją ulubioną pomadkę (nota bene świetnie trafiony prezent - dzięki Magda!) Rimmel w kolorze Alarm.

Uczesałam się w zgrabny koczek. Polecam tą fryzurę - jest bardzo wygodna i łatwa w wykonaniu! Robimy na czubku głowy sznur tak jak poniżej i tworzymy z niego upięcie.

A jeśli po pracy czeka nas wyjście mniej służbowe, wystarczy zmienić torebkę na kopertówkę i biżuterię na zestaw czerwono-czarnych bransoletek.

Proponuję też rozpuścić włosy. Po koku powstaną piękne, naturalne fale.

Co myślicie o takim looku? Dajcie znać, która wersja podoba Wam się bardziej :)

Pozdrawiam!

piątek, 20 listopada 2015

Najcudowniejsza suknia marzeń - happy end :)

W poniedziałek przed ślubem towarzyszył mi stres i podekscytowanie. To był termin odbioru sukni. Kiedy ją zobaczyłam niemal oniemiałam z wrażenia. Wisiała, najpiękniejsza wśród pięknych. Nie mogłam się doczekać, kiedy ją przymierzę!

Pierwsze wrażenia - do gorsetu trzeba się chwilę przyzwyczajać ;P Musi być ściśle dopasowany, ciasno zasznurowany. Za to jak bardzo podrkeśla talię! Zaznacza kobiecą sylwetkę.

Fiszbiny idealnie dopasowują się do kształtu ciała eksponując atuty. Sercowy kształt dekoltu świetnie modeluje biust, zaś delikatna koronka na jego środku daje gwarancję, że żadne wścibskie spojrzenie nie zawędruje tam, gdzie nie trzeba ;) To wszystko razem wzięte daje komfort zabawy.

Ukoronowaniem dzieła jest długi, dwumetrowy welon. Spływa on od czubka głowy do samej ziemi. Jego koronka tworzy pionową, strzelistą linię, co pomaga optycznie wydłużyć i wysmuklić pannę młodą. Poza tym - mam ogromną słabość do koronek, nie mogłam zrezygnować z przyjemności wykorzystania ich tutaj :)

O welonie warto pamiętać również wybierając fryzurę. Na pierwszym czesaniu próbnym fryzjerka zaproponowała mi piękne romantyczne upięcie.

Niestety nie pasowało do welonu, który potrzebował podparcia na czubku głowy. Druga wersja okazała się dużo lepsza.

Przyszedł czas na dodatki. Po raz kolejny z pomocą przyszła mi Monika. W jej salonie dobrałyśmy niesamowity komplet w stylu retro - bajeczny!

Z tego miejsca muszę uprzedzić, że nakładanie sukni ślubnej nie należy do zajęć najprostszych. Niezbędna jest pomoc druhny! Wiązanie gorsetu może zająć nawet kwadrans!

Radzę również założyć buty przed suknią, inaczej kończy się to tak:

Suknia spisała się znakomicie! Czułam się w niej kobieco i delikatnie, niczym księżna. Mój mąż był również oczarowany :)

Usłyszałam naprawdę wiele miłych słów od wielu gości. Nie zmieniłabym nawet najdrobniejszego szczegółu tej sukni. Z całą pewnością mogę stwierdzić, że przerosła nawet moje najśmielsze marzenia :)

Dajcie znać, co sądzicie o mojej sukni :) A jak było z Waszymi? Być może jesteście teraz na etapie przygotowań do ślubu - śmiało możecie szukać tu podpowiedzi i pomocy - pytajcie! :)

Pozdrawiam!

piątek, 6 listopada 2015

Najcudowniejsza suknia marzeń! Odsłona pierwsza :)

Hej!

Wróciłam. Wróciłam mam nadzieję już na dobre :) Wróciłam z nowym nazwiskiem, zmienionym stanem cywilnym i bardzo szczęśliwa :D

Dziś chcę opowiedzieć Wam o sukni, która jest obiektem marzeń prawie każdej dziewczynki. W życiu kobiety jest towarzyszką w jednym z najszczęśliwszych dni. Tak, mowa o sukni ślubnej :)

Ja również od przedszkola zastanawiałam się jaką kreację wybiorę. Fascynowały mnie początkowo disnejowskie księżniczki - miękkie materiały, upięte kwiaty. Później marzyłam o sukni - syrenie. Przyszły też szalone lata 90te, a z nimi teledysk moich ulubionych Guns'ów. Do tej pory mam sentyment do tych czasów :)

Rysowałam mnóstwo projektów sukien, szkicowałam w brudnopisach gdy tylko miałam jakiś pomysł i dobry nastrój. A pomysłów było mnóstwo. Do czasu.

Kiedy przyszedł dzień, w którym najlepszy mężczyzna świata poprosił mnie, bym została jego żoną, po opadnięciu niesamowitych emocji, kiedy już łzy szczęścia oschły... Gdy usiłowałam wyobrazić sobie swoją suknię miałam w głowie niesamowitą pustkę! Wszystkie wcześniejsze projekty wydawały mi się niepasujące do mnie. Wyrosłam z nich, nie czułam już tego klimatu. Co robić?

No i zaczęło się :) Przeglądałam miliardy sukien ślubnych na internecie, w czasopismach. Przemierzyłam z siostrą-druhną kilometry (dzięki Sis! :)), drepcząc od salonu do salonu i mierząc kolejne fasony sukien. Obejrzałam chyba wszystkie możliwe odcinki "Say Yes to the Dress" - jeszcze wtedy nie było polskiej edycji. Długo szukałam inspiracji. Powoli, bardzo powoli tworzył się w mojej głowie obraz ideału.

Od początku wiedziałam, że musi to być suknia stworzona specjalnie dla mnie, według mojego osobistego projektu. Znalazłam specjalizującą się w tym krawcową - połowa sukcesu. Wyjaśniłam o co mi chodzi. Pozostała kwestia wyboru odpowiednich materiałów. Dostałam próbnik tiulu. Szybko wybrałam najbardziej odpowiedni. Z koronką nie było tak łatwo - całe szczęście, że pomagała mi moja znajoma, która pracuje w salonie sukien ślubnych - dziękuję Moniko! :) Gdy pojawił się dostawca żadna nie pasowała do mojego projektu. Jedna jedynie miała szansę, ze względu na idealnie pasujące do gorsetu wykończenie - świetnie dobrany kształt. Poniżej widać ją na przykładowym gorsecie.

Niestety dodano do niej srebrne aplikacje, co zupełnie mi się nie podobało, gdyż w moim odczuciu na sukni wyglądają jak czarne kropki. Trzeba by było je odpruć tracąc jednocześnie efekt blasku.

Musiałam czekać jeszcze miesiąc na nową kolekcję - na szczęście opłacało się. Wybrana przeze mnie koronka wspaniale wpasowała się w kształt sercowego dekoltu. Była przepiękna!

Zależało mi na wyraźnych kształtach kwiatów oraz delikatnym połysku. Zastosowano w niej aplikacje z bardzo drobnych perełek oraz bezbarwnych, mieniących się w słońcu koralików. Po prostu cudo!

Dobrałam również do welonu koronkę idealnie pasującą do kompletu. Będzie zamykać całość kompozycji ;)

Nareszcie przyszedł czas na długo oczekiwane pierwsze przymiarki! Profesjonalne szycie!

Bajkowa spódnica z przepysznym puszystym tiulem :D Mój mężczyzna jest ode mnie o głowę wyższy, dzięki czemu mogłam sobie pozwolić na trochę objętości :) Zrezygnowałam jednak z koronki na dole - to byłby już nadmiar szczęścia - wykończyłam nią za to brzegi welonu.

Gorset bazuje na trzech parach fiszbin - trzyma się doskonale, nie opada. Przepiękny wykrój dekoltu.

Tył sukni zdobią proporcjonalne do mnie, bardzo drobne, wręcz misternie utkane pętelki wiązania.

Całość tworzy pionowe, wyciągające i wysmuklające linie.

Gdy zobaczyłam bazę stwierdziłam, że mogłabym nawet w tej wersji iść do ślubu. A to dopiero początek :)

Kolejna przymiarka również mnie zaskoczyła. Może nawet bardziej... Kiedy weszłam do salonu rozejrzałam się po nim i z nutą niepewności w głosie oraz przerażeniem w oczach zapytałam wskazując wieszak - to moja suknia? Była zupełnie inna, niż planowałam. Ściśle poutykane koronki oblepiały cały gorset tworząc bezkształtną masę... Dobrze, że była ze mną siostra - pomogła mi opanować się i jeszcze raz, na spokojnie wytłumaczyć krawcowej moją wizję. Jak dobrze, że każdy fragment koronki był przymocowany jedynie szpilką. Zabawa zaczęła się od nowa.

Trzecia przymiarka - ufff, jest! Moje marzenie urzeczywistniło się! Pozostały już jedynie drobne, kosmetyczne poprawki.

Tył sukni - koronkowy fragment przy wiązaniu - został zwężony.

Krawcowa dopasowała również długość tiulu do mojego wzrostu.

To prawdziwe dzieło niemal haute couture! Każdy milimetr się liczył, każdy fragment był dokładnie omówiony. Teraz pozostało jedynie uzbroić się w cierpliwość i czekać, aż misterna praca zostanie ukończona.

Ale o tym za dwa tygodnie :)